Właściwa inauguracja w konfiguracji. Miała być inna. Zamiast tekstu, który ledwo wyszedł spod prawej - autorskiej - ręki, utknął pod lewą - korektorską, telegraficzne notatki ze spotkania z Joanną Mueller. Spotkanie skończyło się przed dwiema godzinami w Pasta Cafe przy Kamionkowskiej (tam też się zaczęło). Cykl "Literatura na peryferiach", który obramował zaproszenie mieszkającej w pobliżu Ronda Wiatraczna poetki, w pewnej mierze sprofilował tematykę spotkania. Ale bez przesady. Było więc o grochowskiej proweniencji wzruszeń i przeżyć, a przez nie - wierszy. W tym miejscu otwierają się drzwi, a nawet całkiem-wrota, do rozważań nad biografizowaniem twórczości, przed którym broniła się sama Zaproszona, nie mogąc jednak przecież zapomnieć o haśle sygnującym cykl spotkań. Tak są one pomyślane, że odtwarza się na nich, obgaduje, obgawędza i tworzy mitologię Grochowa przez wspomnienia i anegdoty pisarzy, którzy są lub byli w nim zakorzenieni albo - jak Mueller - ukorzenili się w grochowskiej ziemi. Ale miało być telegraficznie i cudzożywnie (ku mojej pamięci), tyleż tekstowo, co biograficznie (bo staroświecko cenię /przeceniam bio):
- Grochowiak. Od jego miejsc pamięci zaczęła młodzieńcze pielgrzymowanie po pisarskich sanktuariach.
- poetka sądzi, że przyciąga ponadprzeciętną ilość zła i agresji.
- opozycja melancholia vs mistycyzm. Melancholia jako nic, które boli. Mistycyzm jako wszystko, które boli.
+ zupełnie na marginesie kadr z pola widzenia: ojcowska duma
Do rozwinięcia.
- Grochowiak. Od jego miejsc pamięci zaczęła młodzieńcze pielgrzymowanie po pisarskich sanktuariach.
- poetka sądzi, że przyciąga ponadprzeciętną ilość zła i agresji.
- opozycja melancholia vs mistycyzm. Melancholia jako nic, które boli. Mistycyzm jako wszystko, które boli.
+ zupełnie na marginesie kadr z pola widzenia: ojcowska duma
Do rozwinięcia.